Skrzynka podawcza ePUAP Biuletyn Informacji Publicznej
Aktualności
piątek, 27 stycznia 2023 08:21

Niewiele powiatów w kraju może poszczycić się taką placówką rodzinną, jak nasza przy ulicy Warszawskiej w Starachowicach, z tak dużym stażem i z tak ogromnym zaangażowaniem w opiekę nad dziećmi. Jej wieloletni dyrektor Pan Witold Kowalski przez ponad 40 lat wraz z małżonką dawał ciepło i miłość dziesiątkom dzieciaków, które nie doświadczyły tego od swoich biologicznych rodziców. A teraz kończy już swoją działalność, choć nie porzuca misji, jaką jest wychowanie. 

Pan Witold z żoną Barbarą założył rodzinny dom dziecka przed ponad 40 laty w budynku, który przejęli po rodzicach pani Barbary. W niewielkim domu przy ulicy Warszawskiej wychowało się wiele dzieci, które nie ze swojej winy zostały pozbawione opieki i miłości biologicznych rodziców. To właśnie tu poznały co znaczy miłość, rodzina, szacunek. Były traktowane jak biologiczne dzieci Państwa Kowalskich. Miały prawa, ale i obowiązki, bo właśnie tak odbywa się wychowanie. Dziś większość ich wychowanków ma już własne rodziny. Trudno jednak przewidzieć jak potoczyłyby się ich losy, gdyby w którymś momencie nie trafiły pod skrzydła Państwa Kowalskich. I właśnie za tę wieloletnią pracę, nieoceniony wkład w kształtowanie pieczy zastępczej w naszym powiecie, a przede wszystkim za poświęcenie, troskę i trud wychowania dzieci, powierzonych pieczy Państwa Kowalskich starosta Piotr Ambroszczyk podziękował panu Witoldowi wspólnie z przewodniczącą Rady Powiatu Bożeną Wroną.

- Jesteśmy też wdzięczni, że swoją pasją „zaraził” Pan również córkę, która przejęła po Państwu  pałeczką i z równie dużym zaangażowaniem realizuje tę misję, dzieląc się z dziećmi nie tylko domem, ale dając im również poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji zrozumienie i akceptację – mówił starosta. 

Placówkę od kilku lat prowadzi córka pana Witolda – Magdalena Kalista. Obecnie ma pod swoją opieką 7 wychowanków,  a „w drodze” jest trójka kolejnych. 
Dzieci są w różnym wieku, często doświadczyły trudnych przeżyć, a zatem wymagają szczególnej troski i traktowania. Coraz więcej potrzebuje też specjalistycznego wsparcia i pomocy w wyrównywaniu kompetencji społecznych i edukacyjnych.
I choć pan Witold zakończył już oficjalnie swoją działalność, będzie pomagać córce w prowadzeniu placówki. Bo trudno  po tylu latach porzucić misję, jaką jest wychowanie. 

/Anna Ciesielska/